Monika Wodyczko to ekspertka, która wspiera nasz zespół o potężną porcję wiedzy z zakresu dietetyki i żywienia. Od lat zajmuje się pacjentami z różnymi obciążeniami zdrowotnymi m.in. z niedowagą, nadwagą, otyłością, cukrzycą. Jest autorką licznych artykułów o tematyce dietetycznej, a także gościem programów telewizyjnych i radiowych.
Pewnie każdy z Was słyszał zalecenia od dietetyków i innych specjalistów ds. zdrowia publicznego, że aby zdrowo się odżywiać, należy także unikać żywności wysoko przetworzonej… ale czy tak naprawdę wiemy czym jest konkretnie żywność wysoko przetworzona i jak ją rozpoznać na półce w sklepie?
Przecież człowiek przetwarza produkty żywnościowe od setek lat: gotuje, mrozi, przeciera, suszy, robi kiszonki. Tak, i taki sposób przetworzenia jest w pełni bezpieczny i często nawet działa na korzyść naszego zdrowia, np. kiszone ogórki zyskują witaminę C i bakterie probiotyczne, czyli wzmacniają odporności, a przetarte i duszone pomidory, mają więcej likopenu, chroniącego przed nowotworami, zamrożona ryba staje się bardziej bezpieczna dla zdrowia, bo mrożenie niszczy wiele form bakterii i pasożytów, które mogły znajdować się na jej powierzchni itd.
Problem pojawia się, gdy przemysł idzie o kilka kroków dalej i do produktów dodaje utwardzony tłuszcz, duże ilości soli i cukru, syntetyczne słodziki, substancje konserwujące, sztuczne barwniki i aromaty. Bądź odwrotnie – może nic nie dodawać, ale wiele zabierać, np. tak oczyszcza ziarno zboża, że pozostawia nam produkt z jasnej mąki, albo nawet skrobi, pozbawiony wszelkich witamin, składników mineralnych, błonnika, czyli wszystkiego co jest kluczowe dla utrzymania naszego zdrowia. Dla przykładu przedstawiam listę produktów, których spożywanie odradzam najbardziej, a które wiem, że kupowane są powszechnie. Oj teraz się narażę 🙂
Pierwszy produkt na naszej liście najbardziej przetworzonego jedzenia. Szynki i parówki goszczą na co dzień w wielu domach. Nie chcę mówić tu o występujących w nich tłuszczach nasyconych i cholesterolu, który nie dla każdego jest szkodliwy w takim samym stopniu, a o dodawanych powszechnie konserwantach i to tych najgorszych z możliwych tj. azotanach, azotynach i benzsoesanach. Wyroby wędliniarskie zwierają 50 razy więcej azotanów i azotynów niż świeże mięso i o ok. 4 razy więcej sodu, który zwiększa ryzyko nadciśnienia i prowadzi do niedoborów potasu.
Według naukowców ze Szkoły Zdrowia Publicznego na Harwardzie osoby, które regularnie spożywają codziennie ok. 50g przetworzonego mięsa (tj. np. dwa plastry wędliny lub jedna parówka), posiadają o 20% większe ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2, jak również o 42% wyższe ryzyko rozwoju chorób układu sercowo – naczyniowego, w porównaniu do osób, które go nie spożywają. Kilka lat temu Światowa Organizacja Zdrowia przeprowadziła przegląd badań klinicznych oceniających związek pomiędzy dietą, a nowotworami i ogłosiła do publicznej wiadomości, że spożywanie przetworzonego mięsa, wiąże się ze zwiększonym ryzykiem rozwoju nowotworów, głównie jelita grubego i że żadna ilość przetworzonego mięsa nie jest dla nas bezpieczna. Czy coś się zmieniło w zakresie jego spożycia? Niestety niewiele, a ilość zachorowań na nowotwory stale rośnie, choć wiemy, że składa się na to jeszcze wiele innych czynników.
Zdrowa alternatywa? Jeżeli ktoś nie wyobraża sobie życia bez wędliny na kanapce, to proponuję upiec samodzielnie udziec z indyka i kroić w cienkie plasterki, można spożywać na zimno na kanapki i na ciepło na obiad. Wiele zastosowań niewielkim nakładem pracy. Poza tym na kanapkę polecam hummus lub inne pasty warzywne oraz awokado.